Jakiś czas temu usłyszałem zdanie, które mocno się we mnie rozgościło: „my jako psychoterapeuci mamy to szczęście, że wykonując naszą pracę możemy czynić dobro. Nie dotyczy to oczywiście jedynie tego zawodu, ale wielu innych, niemniej dało mi jeszcze więcej siły napędowej i wiary w obraną przeze mnie drogę. W gabinecie spotykam się z przeróżnymi ludźmi, z ich historiami, obawami, zmaganiami i troskami. Każde spotkanie, niezależnie od atmosfery na nim panującej jest inne, bardzo osobiste, często intymne. Są chwile głębokiego smutku, czasem rozpaczy, chwile przepełnione lękiem, bezsilnością, ale też momenty dobrych poruszeń, radości, czy śmiechu. Każda z nich jest ważna, każda niesie za sobą cenne informacje, czasami pozwala nam coś ważnego zobaczyć, coś otworzyć. Innym razem pacjenci mogą złapać dystans do siebie, do życia, do własnych problemów, po prostu choć na chwilę odetchnąć z ulgą. Bardzo cenne jest dla mnie towarzyszenie im w tych chwilach, cieszę się, gdy mogą choć na chwilę odpocząć, gdy czują się usłyszani, rozumiani, gdy są ważni. Dobro rezonuje we mnie najczęściej, gdy na przykład ktoś, kto cały czas się zatyka, zaczyna oddychać pełną piersią, gdy ktoś, kto nie może jeść, opowiada o spożytym posiłku, gdy ktoś mówi, że czuje się lepiej, jest spokojniejszy, że mu lżej.

Dopóki osoby pragnące dokonać zmian trwają w przekonaniu, że podstawowe, czy ważne dla nich problemy wynikają z czegoś nad czym nie mają kontroli, wynikają z innych ludzi, z otoczenia, są zupełnie poza nimi mam ograniczone możliwości pomocy. Mogę współczuć, wspierać, towarzyszyć, czasami sugerować bardziej adaptacyjne metody reagowania. Zawsze staram się ich zachęcać, by podjęli odpowiedzialność z swoje życie, relacje, czy zachowania, by uznali swój udział we własnym nieszczęściu. Dopiero wtedy głębsza, przynosząca trwalsze efekty, zmiana jest możliwa.

Jako psychoterapeuta pracujący w nurcie humanistycznym, ale też przede wszystkim jako człowiek próbuję stworzyć warunki umożliwiające pacjentom samodzielne dokonywanie zmiany swoich postaw, rozwijanie prawidłowiej samooceny i co bardzo ważne, jak wyżej napisałem, przejmowanie odpowiedzialności za swoje życie. Bazą mojej pracy są:

  • szeroko pojmowana dziś empatia – staram się czuć i rozumieć, co opowiada pacjent, w taki sam sposób jak on czuje i rozumie. Ciekawie i otwierająco definiuje empatię Irvin Yalom „Patrz przez okno innego człowieka. Próbuj widzieć świat tak ja on go widzi” – odczuwanie i doświadczanie bardzo zbliża mnie do drugiej osoby, do jej postrzegania i odczuwania otaczającego świata – pobudza moją fantazję i wyobrażenia, gdybym to ja w tym momencie był na jej miejscu, co próbowałbym przekazać i co ja odczuwam w ciele słuchając opowieści będąc przy drugim człowieku, jak mi z tym jest;
  • bezwarunkowa akceptacja – akceptuję pacjentów i szanuję ich bez względu na to, kim są, jacy są i czy dany sposób zachowania, życia, podejmowanych decyzji można uznać subiektywnie na dany moment za właściwy, godny, czy należyty – nie oceniam, nie postrzegam zachowań jako dobre, czy złe, a jedynie jako takie, które dają, czy dawały najlepsze możliwe rozwiązanie, jakie ktoś mógł w danym momencie życia wybrać, na co się zdecydować;
  • autentyczność – jestem sobą i zachowuję się zgodnie z tym, kim rzeczywiście jestem. Niczego nie chcę udawać i nie udaję. Moje reakcje są autentycznie i wypływają ze mnie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby poza towarzyszeniem, wsparciem, byciem przy pacjentach miałbym kontrolować równocześnie wykreowaną przez siebie postać, kogoś innego. Nie jestem ekspertem, czy mentorem, jestem zwykłym człowiekiem, który chce być przy innych i iść obok nich. Chcę pomagać, dawać ulgę i wspierać przy stawaniu się sobą takim jakim ktoś jest naprawdę.

Te warunki pozwalają mi być blisko drugiego człowieka i towarzyszyć mu nawet w najtrudniejszych momentach, pozwalają pomagać. Uważam, że potencjał tkwi w każdym z nas, ja jedynie stwarzam warunki do rozwoju. Pomagam pokonywać różne ograniczenia, burzyć nadbudowane przez lata mury i blokady. Wystarczy stworzyć człowiekowi warunki, żeby odblokował swoje zasoby, żeby oparł się na swojej sile witalnej. To my decydujemy z czego w sobie korzystamy i jakie funkcje ma pełnić, co nam daje i przed czym chroni. Paradoksem życia jest to, że kiedy zaczynamy akceptować siebie takimi jakimi jesteśmy z całą paletą naszych zasobów i deficytów, zmieniamy się. Bardzo bliska jest mi myśl Carla Rogersa, że „im bardziej pragnę być sobą, w kontekście całej złożoności życia i im bardziej pragnę zrozumieć i zaakceptować rzeczywistość moją i innych ludzi, tym bardziej wzmaga to zmiany. […] każdy człowiek w takim stopniu, w jakim zbliża się do bycia sobą, zmienia się i zmieniają się przy tym pozostający z nim w relacjach ludzie. Tak przynajmniej przedstawia się to w moim bardzo żywym doświadczeniu i jest to jedna z najgłębszych prawd, jakich się nauczyłem w życiu osobistym i zawodowym.”

Ten tekst napisał nasz nowy psychoterapeuta – Krzysztof Robacki, który na  co dzień pracuje z klientami w nurcie humanistycznym. W swoim tekście zwraca uwagę na to “co najważniejsze w jego pracy”, ale też wskazuje te obszary, które są ważne dla każdego naszego terapeuty. Empatia,  bezwarunkowa akceptacja, autentyczność…. to 3 elementy, dzięki którym budujemy z klientami prawdziwe i bezpieczne relacje.