„Jeść, aby żyć czy żyć, aby jeść – gdy jedzenie staje się substytutem bliskości, a życie nieustanną próbą generalną. ” – Magdalena Nowy-Janc

Istnieje wiele definicji bliskości. Jej znaczenie podkreślane jest na każdym kroku, w każdej książce do psychologii. Jednakże, czy wiemy, co to znaczy być blisko z drugim człowiekiem? Co kryje się za tym krótkim słowem i dlaczego jest ona taka ważna w naszym życiu? Przyjrzyjmy się temu pojęciu. Mieczysław Jaskulski w jednym ze swoich wywiadów określił bliskość jako umiejętność rozpoznawania potrzeb swoich i drugiej osoby. Podkreślił również, że bliskość jest rodzajem zaufania, kiedy możemy się odsłonić przed drugim człowiekiem i nie bać się, że zostaniemy zranieni. Bliskość, to również obecność, ale taka uważna. Można żyć z kimś, ale być, jak to określił Jaskulski, „nieprzytomnym”, czyli nie przeżywać, nie widzieć. „Nieprzytomność” świetnie chroni nas przed trudnymi i przykrymi dla nas emocjami lub doświadczeniami, ale jednocześnie blokuje możliwość przeżywania drugiego człowieka. To, jak ważna jest bliskość, świetnie obrazuje słynny eksperyment Harrego Harlowa, amerykańskiego psychologa, który badał małe małpki Rezus. Badania prowadzone były w latach 50 dwudziestego wieku. Psycholog oddzielił młode małpki od ich matek i dał im do wyboru dwie figurki. Pierwsza figurka, była zrobiona z drutu i dawała pożywienie, a druga z nich, była miękka w dotyku i przypominała dorosłego osobnika, ale nie karmiła młodych. Okazało się, że małe małpki zawsze wybierały figurkę miłą w dotyku, pomimo, że nie karmiła ich. To głównie z nią szukały kontaktu.  Podobnego eksperymentu nie przeprowadzono na ludziach, jednakże wiele obserwacji dzieci, które zostały pozbawione emocjonalnej i fizycznej opieki wskazuje na podobne konkluzje. Bliskość jest nam niezbędna do życia. Tworzy się ona w naszym mózgu. Liczne substancje, które wytwarzane są pod wpływem bliskości tj. oksytocyna (hormon miłości), wazopresyna, endorfiny i inne substancje takie jak neuropeptydy, neuroprzekaźniki i hormony sprawiają, że jesteśmy w stanie zaufać drugiemu człowiekowi, mamy ochotę na nawiązanie kontaktu z innymi, czy też potrafimy budować relacje i więzi z osobami na których nam zależy. Wiele badań wskazuje, że za odczuwanie bliskości odpowiedzialne są konkretne struktury w mózgu. Niestety wywołanie przyjemnych odczuć związanych z bliskością aktywuje często ten sam obszar, który reaguje aktywizacją na słodki smak i przyjemne zapachy tj. korę okołooczodołową. Można rzec, że bliskość stanowi podobny poziom nagrody jak zjedzenie czekolady. Z kolei, za współodczuwanie stanów emocjonalnych innych ludzi odpowiedzialne są neurony lustrzane, o których bardzo szeroko mówił prof. Vetulani. Umiejscowione są one w przednich częściach kory zakrętu obręczy i wyspy. Dzięki pobudzeniu kory przedczołowej możemy być empatyczni, czyli rozumieć przekonania i odczucia drugiego człowieka.

Co się więc dzieje, gdy w naszym życiu zabraknie bliskości? Gdy nasze relacje z drugim człowiekiem są niezadawalające? Gdy nie potrafimy rozpoznać swoich i cudzych potrzeb, a co za tym idzie nie jesteśmy w stanie adekwatnie odpowiadać na nie i je zaspokajać? Gdy zawiedliśmy się na ludziach, ponieważ was zdradzili lub zranili?

Strach przed cierpieniem i brak zaufania do ludzi sprawia, że odwracamy się od bliskości i zastępujemy ją, czymś co wywołuje pokrewne odczucia – jedzeniem. Powtórzę za amerykańską psychoterapeutką Judi Hollis: „miłość do jedzenia jest niewątpliwie bezpieczniejsza niż miłość do ludzi”. W swojej książce „Nadwaga jest sprawą rodziny” pisze ona, że poszukując jedności i intymności, często zwracamy się ku jedzeniu, bo ludzie nam tego nie zapewnią. Gdy uświadamiamy sobie, że inni posiadają własne problemy, potrzeby i nie zawsze będą przy nas, duża część z nas postanowia wziąć sprawy w swoje ręce i poradzić sobie bez tych „innych”. Ta nowa forma bliskości, którą staje się objadanie, stanowi substytut intymności, zaufania i tworzy iluzję poczucia dobrostanu.  Poczucie bezpieczeństwa uzyskiwane jest dzięki samowystarczalności. To, od nas zależy co zjemy, jak przygotujemy posiłek i w jaki sposób go pochłoniemy. Nikt nam nie jest do tego potrzebny. Dzięki temu udaje się nam uniknąć ryzyka, które niesie życie. Jedzenie nie wymaga, nie rozczarowuje, nie zapomina i nie oszukuje. Zyskujemy kontrolę nad sytuacją, jednocześnie rezygnując z zaspakajania swoich potrzeb i szukając pocieszenia w jedzeniu. Proces ten zaczyna się często już w dzieciństwie, kiedy wydaje się nam, że rodzice powinni być na każde nasze zawołanie. Zawsze i wszędzie gotowi zaspokajać nasze potrzeby. Niestety, szybko przychodzi rozczarowanie i zawód, ponieważ koledzy, rodzice, partner, szef zawodzą, ranią nas, obieramy kierunek w stronę czegoś, co zawsze będzie na nas czekać i nasyci nasze poczucie bezpieczeństwa, przy jednoczesnej szybkiej, choć iluzorycznej gratyfikacji. Dzięki jedzeniu unikamy dojrzałości, która wiąże się z bolesną prawdą, że inni nie rozwiążą za nas naszych problemów. Ucieczka od bliskości w stronę jedzenia jest idealnym sposobem na uchylanie się od ryzyka uświadomienia sobie, jak bardzo inni ludzie są dla nas ważni. Unikanie smutnej prawdy, że życie, oprócz radosnych chwil, ma również te gorsze. A, co najważniejsze, unikanie odpowiedzialności za swoje życie. Ludzie czasami zawodzą. To trudne, aby się z tym pogodzić. Jednakże przykrywanie emocji dużą ilością jedzenia lub jego brakiem powoduje, że nic nie czujemy i nie żyjemy życiem o jakim marzymy. Nieustannie bierzemy udział w próbie generalnej naszego życia, które przecież dane nam jest tylko jedno. Co dziennie obiecujemy sobie, że jutro z tym skończymy. Gdy podejmiemy już decyzję o tym, że jednak chcemy zaryzykować i poczuć bliskość, tą prawdziwą, to może nas to na początku przerazić. Bez jedzenia staniemy przed koniecznością odczuwania zagrożenia i emocji, nie zawsze łatwych, wynikających z nowej sytuacji. Ujawnią się takie emocje jak złość, wściekłość, gniew, poczucie winy. Jeśli tak się stanie, to może tym razem zamiast sięgnąć po jedzenie, rozładujemy napięcie zwierzając się komuś. Czasami w obliczu trudnej sytuacji warto przyznać się do bezradności i po prostu wyrazić ją, dając możliwość innym by okazali nam wsparcie. Obawę przed bliskością można porównać do obawy przed sukcesem. Boimy się odnieść zwycięstwo, bo to wiąże się z oczekiwaniami. Podobnie jest z bliskością, trzeba się liczyć z wymaganiami nie tylko swoimi, ale również innych.

Uświadomienie sobie, że jedzenie bywa nałogiem, a co za tym idzie pozbawia nas radości życia i tłumi nasze zmysły nie pozwalając żyć pełnią życia, pozwoli nam postawić pierwszy krok na drodze do zdrowia. Tym samym stworzy przestrzeń dla bliskości i tego, co się z nią wiąże, czyli: uważności na drugiego człowieka, wzajemności do dostrzegania i zaspakajania potrzeb swoich i innych, zaufania i bezpieczeństwa.

Bibliografia: